
I padło pytanie ze strony Taty L&L: A gdyby tak wybrać się na wakacje… Bez dzieci?Nie na weekend, czy na jedną noc, a na tydzień.
Tydzień mnie przeraża. I choć nie mam problemu z tym, by zostawić dzieci od czasu do czasu na weekend u dziadków i podładować akumulatory z korzyścią dla wszystkich- dzieci zadowolone, bo inne otoczenie, dziadkowie, bo wnuczki mają przy sobie i rodzice, gdyż mogą spędzić chwilę razem.
Ale jedna noc, góra dwie, a ja już nad ranem męczę męża, by po nie pojechać. I choć po godzinie od odebrania, pytam się „tak źle mi było?", bo Lila tylko chce na raczki do mamy, a Laura to trzyma za nogę i nie puści. To jednak kocham je tak, że tęsknota zżera. One też tęsknią. Gdyby nie to, że na mój widok obie buczą (choć chwilę wcześniej zabawa trwała w najlepsze) to łatwiej, by się było zdecydować.
Choć nie powiem- mój mąż mnie prawie przekonał. Spacerki wieczorami za rączkę, a nie ganianie za L&L. Wylegiwanie się na leżaczkach przy basenie, a nie spędzanie całych dni na placach zabaw. Tęskni się za czasem sam na sam. A tydzień w ciepłym kraju, bez obaw o młode też brzmi kusząco. Odpoczęłabym psychicznie, a może wręcz przeciwnie? Myślałabym o nich w każdej sekundzie, czy tylko przed położeniem się spać?